Rzym Rzym Rzym

Chyba biegnę do Rzymu
Uciekając
Od twoich ramion
Potykając się o kamienie
To ciężka droga
Straszny skwar
I nie palą się latarnie
Więc powoli
Strach wychodzi mi z ust
Siada na żebrach
Mówi
Wracaj

kac

Wczoraj po raz pierwszy od kilku miesięcy żyłem. Głupie spotkanie, w którym mogłem być spontaniczny i wolny. Bez fałszywych uśmiechów, by nikt nie zauważył narastającego smutku, może depresji. Ale spotkanie się kończyło a nieżycie drążyło dziury, w które mógłbym wpaść. Dopadło mnie o północy. I oto nowy dzień gnijącego Edka, oglądającego na YouTubie 1001 sposobów na śmierć. Teraz jest już 23, kac nie mija. Został tydzień majówki i szukam sposobu na wydłużenie czasu.

Potrzebuję tego bloga - mam skrytą nadzieję, że pisząc tu często znajdę trochę sensu nieżycia. Choć wkurza mnie "Mgn" w pseudonimie. Jednak nie znajdę lepszego określenia niż magnetyczny. Chodzi o tę energię, która przyciąga wszystko dookoła albo odpycha. Trochę magia. Nie pozwolę nikomu tego we mnie zniszczyć.

Wielkie sprzątanie

Ćwiczyłem oddech i potrafię go już wstrzymać przez 10 miesięcy. Wtedy nie mówię. Nie zdmuchuję świeczek na torcie i nie krzyczę, gdy widzę fajerwerki. Udaje mi się rozdzielać duszę z ciałem. On chodzi do tych wszystkich miejsc, kiedy ja siedzę na dachu i wypatruję Lipca.

W upale ciało jest potrzebne, by dokonać chrztu. Możesz zobaczyć jak codziennie zanurzam się w rzece, myśląc o uduszeniu. Pewnego dnia moje ręce telepały. Zacząłem płakać. I śmiać. I wychodząc na powierzchnię: czułem. Planety stykają się teraz w punkcie. Jak orgazm, który muszę uspokajać na papierze. Tak zebrałem w pokoju największą kolekcję emocji. Nie powinienem ich czytać zimą.

Szopa...Szopen

Ach ach, klasyczna muzyka. Jeśli ją słuchasz, odblokowujesz nowe możliwości — jak w simsach. Teraz masz prawo do plucia na plebs i wyśmiewania ich tańca przy akordeoniście na tle stodoły. Bo ty...Ty Arcymagnifikacjo z tym szlachetnym złotem w żyłach, ty>>>>>>>>>>ja. Chyba nie wytrzymałbym z czterema 18-stkami w samochodzie i panem w okularach przeciwsłonecznych pod cieniem. Ale z resztą już tak.
No cóż
Książki są lepsze od filmów;
Wiersze są lepsze od powieści;
Teatr niż kino;
Kultura niż kultura

Czy wyszedłbyś z głowy, jeśli tam zawsze masz rację?

szkoła

Czytanie „Ferdydurke” jest jak przechodzenie drugi raz przez okres obowiązkowej edukacji. Czyli wycinanie skóry z twarzy lub łamanie kości nad piętą i puszczenie na wolność. Śmieszne, jak bardzo rozumiem głównego bohatera — być w pupie i nie widać wyjścia, tylko inne pupy. Jasne, że to dzieło ponadczasowe, ale i budynek jest przez wiele pokoleń wspominany podobnie. Ochh, czy pisałbym wiersze bez niego. Czy jak napiszę maturę (i zdam z matmy), to zrobię wielkie „CHOLERA.” na blogu jako ostatni post w życiu? Nie wiem. W tym worku pełnym ludzi mądrych i bezmózgich, moralnych i fałszywych, jest zawsze dużo inspiracji. Choć trzeba się trochę napłakać przez swoją inność i słuchać wielu piosenek Paramore. Zastanawia mnie:

Jakimi bylibyśmy ludźmi bez szkoły?

© 2018 edward magnetyczny technologia Blogger